Ci, którzy
nie czują jeszcze żywej wiary w [Jezusa] Chrystusa, lub pewnej ufności serca,
pokoju sumienia, troski i opieki z dziecięcego posłuszeństwa i chwały w Bogu
przez Jezusa Chrystusa, niemniej używają środków, przez które Bóg obiecał
dokonać te rzeczy w nas, ci nie powinni się trwożyć, kiedy słyszą o potępieniu,
ani też stawiać samych siebie pośród potępionych, ale powinni pilnie trwać w
posługiwaniu się tymi środkami i pragnąć gorąco godziny obfitszej łaski i
oczekiwać jej z całą czcią i pokorą.
Dużo mniej
powinni być przerażeni nauką o potępieniu ci, którzy pragną poważnie nawrócić
się do Boga, podobać się jedynie Jemu i być wyzwolonymi z tego ciała śmierci, a
nie mogą jeszcze dotrzeć tak daleko na drodze pobożności i wiary jak bardzo
chcieliby, ponieważ Bóg, który jest miłosierny obiecał, że nie zgasi tlącego
się knota, ani nie złamie trzciny nadłamanej [Izaj. 42:3; Mt. 12:20].
Niemniej
nauka ta jest słusznie straszna dla tych, którzy bez względu na Boga i
Chrystusa Jezusa w zupełności oddali się troskom tego świata oraz
przyjemnościom ciała, tak długo, jak nie nawrócą się całkowicie do Boga.
Kanony z Dordrechtu, Rozdział I, artykuł 16
W kościele
znajdują się różni ludzie, różnie reagujący na Ewangelię. Są ci w kościele,
którzy regularnie uczęszczają, są aktywni, słuchają Słowa Bożego. Mają
świadomość, że są winni wobec Boga i są przekonani do prawdy Ewangelii. Jednak
czują się słabi, nie mają pewności, czy są zbawieni i wybrani. Są z pewnością wierzącymi,
ale walczą z wątpliwościami.
Kanony z Dordrechtu,
zgodnie z Pismem Świętym, zachęcają ich, aby się nie poddawać i nie pozwolić, by
opanowało ich zniechęcenie. Szatan chce, aby chrześcijanie mieli wątpliwości,
strach i ciągle próbuje osłabić ich wiarę. Poza tym niestety sporo kościołów też
naucza, że nie można mieć pewności wiary, gdyż od nas samych zależy według
nich, czy wytrwamy czy odpadniemy od wiary. Biblijne nauczanie o wiecznym
wybraniu przez Boga stanowi wielkie pocieszenie dla nas, szczególnie w naszych
słabych momentach. Jesteśmy zbawieni, ponieważ Bóg tego chce, i On daje nam
siłę, abyśmy wytrwali. Nie oznacza to jednak, że wszystko idzie gładko, możemy
mieć wątpliwości, ale to nie oznacza, że nie mamy wiary. Możemy mieć pewność,
że ani szatan, ani ktokolwiek nie może wyrwać nas z rąk Chrystusa (Rz.
8:34-36).
Dlatego
zachęcamy braci i siostry, którzy wątpią, aby trwali dalej, i pragnęli
gorąco godziny obfitszej łaski i oczekiwali jej z całą czcią i pokorą. (Kanony
z Dordrechtu, Rozdział I, artykuł 16). Nie wiemy często, dlaczego Bóg pozwala
na to, że wątpienie lub inne trudności utrudniają nam życie w wierze, ale wiemy
na pewno, że On nigdy nie daje nam czegoś, co jest za ciężkie dla nas, i nie
odbierze nam wiary, którą kiedyś nam dał.
Druga grupa
ludzi w kościele to ci, którzy którzy pragną poważnie nawrócić się do Boga,
podobać się jedynie Jemu i być wyzwolonymi z tego ciała śmierci, a nie mogą
jeszcze dotrzeć tak daleko na drodze pobożności i wiary jak bardzo chcieliby. Są
to wierzący, którzy wpadają w grzech lub walczą długotrwale z konkretnym grzechem,
z którym do końca sobie nie mogą poradzić.
Chcą wierzyć,
ale trapieni są wątpliwościami, czy są naprawdę wybrani, czy są prawdziwymi
chrześcijanami, zastanawiają się jak to jest możliwym, że chrześcijanin tak
walczy z grzechem? Skutkiem tego jest, że wielu chrześcijan żyje w niepewności
a nawet strachu jednocześnie pragnąc, by żyć z Bogiem.
Z pewnością
możemy zachęcić tych braci i te siostry, gdyż fakt, że walczymy z grzechem i
chcemy z nim walczyć i czujemy smutek z powodu naszego grzechu i klęski
przecież świadczy o tym, że świętość Boża i straszność naszego grzechu nie jest
nam obojętna. Bezbożny nie ma problemu z tym, że grzeszy i Bóg jest mu
obojętny. Prawdziwie wierzący pragnie, aby móc skończyć grzeszyć. Jest to jasny
znak wybrania i prawdziwej wiary!
Jeśli takie
jest twoje zmaganie, Bóg Cię zachęca, gdyż obiecuje że nie zgasi tlącego się
knota, ani nie złamie trzciny nadłamanej (Iz. 42:3; Mt. 12:20). Człowiek
jest słaby i nikt nie wie lepiej o tym, niż Bóg, który nas stworzył. On nie chce
pognębić grzesznika, lecz dać mu siłę. Nie od razu tyle siły, że już bez problemu
uporamy się z grzechem. Całe życie na ziemi oznacza zmaganie i walkę z grzechem
a zwycięstwo nie zależy od tego, jak bardzo się staramy i ile siły mamy, lecz
zwycięstwo jest jedynie w Jezusie Chrystusie. Nie ty, lecz On zwyciężył nad
grzechem i śmiercią. Dlatego tylko On daje wieczne życie, każdemu, kto wierzy,
że jest grzesznikiem i tylko z łaski dzięki ofierze Jezusa Chrystusa może
zostać zbawiony.
Także tu prawdą
jest, że fakt, że się martwię o swoje grzechy i czuję smutek z tego powodu są
pewnymi dowodami, że jestem prawdziwie wierzącym wybranym. Wtedy mogę wołać
wraz z Apostołem Pawłem: Nędzny ja człowiek! Któż mnie
wybawi z tego ciała śmierci? Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa,
Pana naszego! Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś
zakonowi grzechu (Rz. 7:24-25).
Są
chrześcijanie, którzy twierdzą, że skoro Bóg z wieczności wybiera kto będzie
wybrany, nie ma znaczenia co my czynimy. Jeśli wtedy żyją jakby było to obojętne,
należy ich ostrzegać. Biblia nawołuje każdego do nawrócenia. Jeśli jednak ktoś
ma takie wątpliwości, ale pragnie być Bożym dzieckiem, możemy zapewnić, że jest
wierzącym. Pragnienie bycia wybranym jest silnym znakiem wybrania, gdyż
bezbożny nie jest tym zainteresowany. Niewierzący odrzuca Boga, dlatego Bóg
jego odrzuca.
W bardziej
poważnej sytuacji znajduje się trzecia grupa ludzi w kościele. Są to ci, którzy
chodzą do kościoła, ale tak naprawdę nie interesują się prawdziwą Ewangelią.
Nie żyją według Słowa Bożego, nie dążą do świętości, być może wierzą w
przekręconą pseudo-ewangelię. Zniekształcili Jezusa tak, aby pasował do ich
wyobraźni albo kompletnie o Nim zapomnieli.
Są to ci,
którzy nie należą do ciała Chrystusa i nie powinni być w kościele. Słowo Boże
mówi o nich tak: Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas.
Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie
wszyscy są z nas (1 Jn. 2:19).
Oni odpadli od
wiary, bo nigdy nie byli prawdziwymi wierzącymi, nie należeli do wybranych.
Przez jakiś
czas żyli jak chrześcijanie i robili wrażenie na nas, że byli wierzącymi, ale niestety
nimi nie byli. Są to ci, o których Jezus mówi w przypowieści o siewcy (lub o
czworakiej roli). To nasionka zasiane na grunt skalisty lub wśród cierni: przez
krótki czas się rozwijają, wygląda na to, że powstanie roślina dająca owoc, ale
szybko umiera i ginie (Mt. 13:1-9). Jezus ostrzegał, że będą tacy w kościele,
którzy prędzej czy później z powodu rozkoszy i umiłowania tego świata lub ucisku
odpadną, ponieważ nie mają korzenia (Mt. 13:18-23).
Podczas gdy
mogliśmy pocieszyć pierwsze dwie grupy w kościele, w tym przypadku nie ma
powodu do pocieszenia, lecz powinniśmy ostro ostrzegać. Jeśli ci się nie
nawrócą, zostaną potępieni i zginą na wieczność. Obietnice Boże nie są dla
wszystkich, Jezus nie zbawił wszystkich, lecz tylko tych, którzy wierzą i
trwają w wierze. Trwanie w wierze i codzienna walka z grzechem oraz pragnienie
świętości są znakami prawdziwie wierzących.
Jednak nigdy
nie możemy o niewierzącym mówić, że z pewnością jest niewybrany, nawet jeśli
takie robi wrażenie. Bóg wie, kto jest wybrany, my tego nie wiemy, czy dana
osoba jeszcze się nawróci zanim umrze. Bezbożnemu możemy i musimy jedynie
głosić Ewangelię i ostrzegać, nawołując do nawrócenia się, a Bóg tylko wie, czy
się nawróci czy nie. Dopóki człowiek żyje może się nawrócić.
Do wierzących
mówimy o wiecznym wybraniu Bożym ku pocieszeniu. Natomiast do niewierzących nie
mówimy o wybraniu Bożym, lecz nawołujemy ich do nawrócenia się do Boga.