19 August 2013

1 Koryntian 11, 23-29



23 Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, 24 a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. 25 Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją. 26 Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie. 27 Przeto, ktokolwiek by jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. 28 Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije. 29 Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije.

Korynt był miastem portowym, handlowym. Dużą część mieszkańców stanowili Rzymianie - kupcy, niejednokrotnie bardzo bogaci. Liczni także byli niewolnicy oraz robotnicy, mający długie dni pracy, żyjąc w ubóstwie.
Nawet wśród chrześcijan był widoczny podział istniejący w społeczeństwie (por. 1 Koryntian 11,20-22 i 33-34).
Z tekstu wynika, że Wieczerza Pańska była (jeszcze) włączona we wspólny posiłek (tzw. agape), gdzie prawdopodobnie na początku łamany był chleb, a na końcu posiłku rozdzielany kielich wieczerzy.

W I wieku n.e. wspólne posiłki świąteczne były bardzo popularne, odbywały się często w kontekście kultu, ale nie tylko. Istniał zwyczaj, że uczestnicy takich uczt przynosili sami jedzenie i picie, które następnie zostawało wspólnie podzielone.  
Chrześcijanie spotykali się po pracy. Bogaci pracowali krócej, bądź mieli możliwość wcześniejszego zakończenia pracy, ale robotnicy i niewolnicy mogli przyjść dopiero wieczorem, po zakończeniu długiego dnia pracy. Z opisu Apostoła Pawła wynika, że kiedy oni przychodzili, bogaci byli już najedzeni, a nawet pijani. Nic do jedzenia nie pozostało dla nich, a jedność między nimi nie istniała.

Koryntianie kompletnie zapomnieli o znaczeniu Wieczerzy Pańskiej, za co Apostoł Paweł ostro ich potępia. Aby wyjaśnić i skorygować, wraca do początku, do momentu ustalenia Wieczerzy Pańskiej przez samego Jezusa.

Ostatnia Wieczerza Jezusa z uczniami była najprawdopodobniej wieczerzą święta Paschy. Święto Paschy przypomina zbawcze dzieło Boże, przejawiające się w wyzwoleniu Izraela z niewoli egipskiej.
Na początku posiłku głowa rodziny łamie niekwaszony chleb i rozdaje go pozostałym. Ten chleb, który jedzą symbolizuje nędzę w Egipcie.
Przy ostatniej Wieczerzy, Jezus nadaje łamaniu chleba całkiem nowe znaczenie.

Jezus powiedział: To jest moje ciało za was wydane (w. 24). Chleb w tym momencie wyraża, symbolizuje Chrystusa. Jest to typowy semicki sposób wyrażania: coś oznacza, przedstawia coś innego. (Podobnie jak skałą był Chrystus, 1 Koryntian 10,4).
Jest wykluczonym, że oznaczało to, że chleb jest w sensie dosłownym ciałem Chrystusa, gdyż On sam jeszcze był fizycznie obecny.
Chrześcijanie w pierwszym wieku z całą pewności jeszcze nie uważali, że chleb zmienia się dosłownie w ciało Chrystusa, tak jak uczy katolicka transsubstancjacja. Taka interpretacja mogła powstać w późniejszym Kościele, pod wpływem greckiej filozofii.

Uczniowie zostają zobowiązani, aby też to czynić, czyli łamać chleb i razem jeść, na pamiątkę Jezusa Chrystusa.
Pamiętanie w Biblii oznacza zawsze więcej, niż tylko intelektualne przypominanie dawnych dzieł; jest związane z osobistą postawą wdzięczności i uwielbienia Boga.
Obchodząc co roku święto Paschy Żydzi przypominają o Wyjściu z Egiptu w taki sposób, jakby sami tego doświadczyli. Jest to żywa rzeczywistość dla nich i dowód na to, że Bóg zbawia.
Jest to o wiele głębsze niż pamiętanie o faktach historycznych, tak jak my pamiętamy i świętujemy np. Powstanie warszawskie.

Wieczerza jest pamiątką, nie tylko w sensie pamięci o śmierci Jezusa. Znaczenie jest głębsze: pamiętamy w sposób aktywny o tym, co Jezus dokonał dla nas. Dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu otrzymaliśmy życie. Jego śmierć jest ofiarą, zapłatą za nasze grzechy, dającą nam przebaczenie grzechów i pojednanie z Bogiem.
Pamięć o śmierci Jezusa, oznacza, że jesteśmy w pełni świadomi znaczenia Jego śmierci i przyjmujemy to z wdzięcznością. To staje się dla nas żywą rzeczywistością, posiadającą znaczenie dla naszego życia.
Przez wiarę mamy udział w śmierci Jezusa (Rzymian 8,17; Kolosan 2,10-13)

Kielich krwi mojej
W czasach Starego Testamentu, nie tylko wśród narodu Izraela, ale także wśród innych narodów na Bliskim Wschodzie przymierze zostawało potwierdzane przez krew. Obecnie umieszczamy nasz podpis, ewentualnie też pieczątkę pod umową, gwarantując, że zobowiązujemy się do czegoś. W czasach starotestamentowych krew była podobną gwarancją, podpisem.
Widzimy to np. kiedy Pan zawiera przymierze z Izraelem:
Wziął też Mojżesz krew i pokropił lud, mówiąc: Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów (Ks. Wyjścia 24,8). Czytamy tu identyczne słowa: krew przymierza.

W Jezusie mamy przymierze z Bogiem. Jest to kontynuacja przymierza, które Bóg zawarł z Abrahamem i z Izraelem, ale posiada całkiem nowy wymiar.
Już w Starym Testamencie czytamy o Nowym Przymierzu:
31 Oto idą dni - mówi Pan - że zawrę z domem izraelskim i z domem judzkim nowe przymierze. 32 Nie takie przymierze, jakie zawarłem z ich ojcami w dniu, gdy ich ująłem za rękę, aby ich wyprowadzić z ziemi egipskiej, które to przymierze oni zerwali, chociaż Ja byłem ich Panem - mówi Pan - 33 lecz takie przymierze zawrę z domem izraelskim po tych dniach, mówi Pan: Złożę mój zakon w ich wnętrzu i wypiszę go na ich sercu. Ja będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. 34 I już nie będą siebie nawzajem pouczać, mówiąc: Poznajcie Pana! Gdyż wszyscy oni znać mnie będą, od najmłodszego do najstarszego z nich - mówi Pan - odpuszczę bowiem ich winę, a ich grzechu nigdy nie wspomnę. (Jeremiasza 31,31-34).

Cechami Nowego Przymierza są:
- Zakon Boży wypisany zostaje w sercu.
- Bóg będzie Bogiem, a wierzący Jego ludem.
- Bóg odpuści winę i grzechy.

Nowe Przymierze Boga z Jego ludem zostało przypieczętowane krwią Jezusa Chrystusa. Oznacza to gwarancję przebaczenia grzechów i otwiera drogę dla Ducha Świętego, aby mógł On zapisać prawa Boże w naszych sercach i odnowić nasze życie. W Chrystusie wierzący stanowią lud Boży (1 Piotra 2,9). Śmierć Chrystusa jest zapłatą za nasze grzechy, jest wyzwoleniem od nich i od kary za nie.
Wieczerza Pańska jest znakiem i pieczęcią Nowego Przymierza.

Jedząc chleb i pijąc z kielicha, zwiastujemy śmierć Pańską (w. 26). Zbór, który obchodzi Wieczerzę Pańską, głosi śmierć Jezusa.
Sakramenty same w sobie nie mają mocy zbawczej, ani działania magicznego. Wieczerza Pańska jest zwiastowaniem tylko wtedy, jeśli to się dzieje w kontekście głoszenia Słowa Bożego.

Ogłaszajcie śmierć Pańską – wyraz tu używany oznacza proklamowanie, ale też głoszenie (jak głoszenie kazania). W momencie, kiedy zbór obchodzi Wieczerzę Pańską, głosi on Ewangelię. Głosić Słowo oznacza też żyć odpowiednio.
Jednym z aspektów Nowego Przymierza jest to, że chrześcijanie stanowią jeden lud Boży.

Jeśli głosimy śmierć Pańską, czyli głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, to również nasze czyny, nasze słowa, nasze życie powinny być zgodne z tym co głosimy.
Jeśli niegodnie jemy i pijemy, jesteśmy winni ciała i krwi Pańskiej. Jest to nieco zagadkowe zdanie, które prawdopodobnie oznacza, że wtedy jesteśmy współodpowiedzialni za śmierć Jezusa.
W celu sprawdzenia, czy jestem godny, Paweł proponuje: Niech więc człowiek samego siebie doświadcza (bada). Z powodu tego wersetu wielu chrześcijan żyje w lęku, nie mając odwagi wzięcia udziału w Wieczerzy Pańskiej.
Nie chodzi tu jednak o głębokie badanie sumienia, rachunku sumienia, czy jestem godny uczestniczyć w Wieczerzy Pańskiej. Kto tak naprawdę jest godny? Wszyscy przecież żyjemy z łaski.
Szerszy kontekst (1 Koryntian 11,17-34) wyjaśnia to dokładnie.

Wśród chrześcijan korynckich społeczne podziały były bardzo widoczne. Koryntianie obchodzili Wieczerzę Pańską w sposób poniżający biedniejszych i zachowywali się egoistycznie.
Apostoł mówił, że w Chrystusie nie ma Żyda, ani Greka, nie ma niewolnika, ani wolnego, nie ma mężczyzny, ani kobiety (Gal. 3,28).
W innych miejscach w tym liście Apostoł podkreśla jedność ciała Chrystusa, którym jest Kościół (1 Koryntian 10,16-17 i 12,12-31). Jedności w Koryncie niestety nie było.
Postępowanie Koryntian było podobne do zachowania kogoś, kto protestuje przeciwko wojnie i przemocy, a przy okazji bije niewinnego człowieka. Czyny zaprzeczały głoszeniu.

Tak naprawdę nikt nie jest godny, każdy człowiek żyje z łaski i z powodu łaski może brać udział w Wieczerzy Pańskiej.
Ale aby móc wziąć udział w Wieczerzy Pańskiej, powinniśmy uznać Kościół, musimy przyjmować innych wierzących, zachowywać pokój z nimi, i powinniśmy żyć z przekonaniem, że w Chrystusie nie ma Żyda, ani Greka, nie ma Polaka, ani Niemca …
Nie uznając Ciała Chrystusa, Kościół popełnia bardzo poważny grzech. Aż tak poważny, że Apostoł stwierdza, że właśnie z tego powodu jest wielu chorych i umarłych w zborze.

Jaka nauka wypływa z powyższego dla nas?
Wieczerza Pańska jest pamiątką śmierci Jezusa. Pamiętajmy, dostosujmy i głośmy śmierć Jezusa, jako ofiarę za nasze grzechy, przez którą mamy w Nim nowe życie. Ale pamiętajmy, że Wieczerza Pańska jest jednocześnie wyrazem jedności wierzących, którzy są w Jezusie Chrystusie. W Nim wszelkie podziały znikają i tylko wtedy jesteśmy w stanie godnie obchodzić Wieczerzę Pańską.

Jedność wierzących z Panem Jezusem Chrystusem, Głową Kościoła, oznacza zarazem jedność z braćmi i siostrami, które są jednym z Chrystusem (por. 10,17).


12 August 2013

Ewangelia wg Łukasza 14,25-33



Studium Biblijne

25 A szły za nim liczne tłumy, i obróciwszy się, rzekł do nich: 26 Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim. 27 Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim.
28 Któż bowiem z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie najpierw i nie obliczy kosztów, czy ma na wykończenie? 29 Aby gdy już położy fundament, a nie może dokończyć, wszyscy, którzy by to widzieli, nie zaczęli naśmiewać się z niego, 30 mówiąc: ten człowiek zaczął budować, a nie mógł dokończyć.
31 Albo, który król, wyruszając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? 32 Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju.
33 Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim.

Kontekst
W tym fragmencie Jezus pragnie wyjaśnić, że chodzenie za Nim, naśladowanie Go coś kosztuje. Wielkie tłumy chodziły za Jezusem, ponieważ ciekawie opowiadał, czynił cuda i dokonywał uzdrowień. Ale wielu, którzy słuchali Go i chcieli zobaczyć co On czynił, nie miało wcale zamiaru naśladowania Go.

Poprzednia przypowieść o wielkiej uczcie (Ew. Łukasza 14,15-24) kończy się zaproszeniem na ucztę. Od razu po tym Jezus mówi o naśladowaniu Go. Zaproszenie jest otwarte, a wstęp bezpłatny, ale nie znaczy wcale, że nic nie kosztuje.
Często słyszymy, że miłość Boża jest bezwarunkowa. To nie jest biblijne nauczanie, bowiem istnieje jeden warunek: tylko przez Jezusa możemy przyjść do Boga Ojca. 

W pierwszej części tekstu (ww. 25-27) czytamy, co Jezus mówi o naśladowaniu Go. Jest to powtórzenie słów, które już wcześniej w kilku miejscach zostały wypowiedziane (np. Ew. Łukasza 9,57-62; 19,11-27).

Wyjaśnienie tekstu – w. 25-27
Jezus jest w drodze do Jerozolimy. Jego podróż zaczyna się w Ew. Łukasza 9,51. W Jerozolimie spotka Go wrogość i śmierć.
Ogromne tłumy chodziły za Jezusem. Wielu z nich utożsamiało się z Nim w jakiś sposób, ale Jezus nie wszystkich uznaje za uczniów (por. Ew. Łukasza 13,26-27).
Uczeń Jezusa to niekoniecznie tylko ten należący do określonej grupy 12 uczniów, lecz każdy, kto identyfikuje siebie z Jezusem i jego misją (por. Ew. Łukasza 8,19-21; 9,23-27; 9,57-62; 12,51-53).

w. 26
Nienawiść w semickiej mentalności nie oznaczała mocnych emocji, silnej niechęci czy wrogości wobec kogoś. W semickim myśleniu nienawidzić oznaczało odwrócić się od kogoś, pożegnać (por. w. 33; por. też Ks. Rodzaju 29,30-31, gdzie dosłownie zostało napisane, że Jakub nienawidził Lei).
Rodzina była bardzo ważna w I wieku n.e., a dzisiaj żyjemy w społeczeństwie bardzo zindywidualizowanym, gdzie w wieku dorosłym w wielkiej mierze sami decydujemy w co chcemy wierzyć, jak myśleć i co robić. W I wieku n.e. nie było to możliwym. Tożsamość, wiara, przekonanie, oraz sposób życia były blisko związane z rodziną. W pewnym sensie rodzina stała na pierwszym miejscu.
Jezus nie mówi więc o wrogości  wobec rodziny, lecz o wyrzeczeniu się naszego utożsamiania się z rodziną. Nie nasza rodzina, lecz Jezus ma być najważniejszym w naszym życiu.  
Bycie uczniem Jezusa oznacza nową tożsamość. Wierzący należy do nowej rodziny, rodziny Jezusa (por. Ew. Łukasza 8,21; Efezjan 2,19; 1 Tymoteusza 3,15).

w. 27
Jezus mówi o noszeniu swojego krzyża, jako metaforze naśladowania Go.
Dla nas krzyż jest symbolem chrześcijańskim, ale dla słuchaczy w pierwszym wieku nim nie był. Dla nich krzyż był czymś strasznym i wstydliwym. Tak wstydliwym, że wielu ludzi nawet słowa ‘ukrzyżowanie’ nie chciało używać.
Jeżeli Jezus więc mówi o dźwiganiu swojego krzyża, mówi coś strasznego i szokującego. Pokazuje jak poważnym jest naśladowanie Go. Współcześnie można byłoby mówić o dźwiganiu krzesła elektrycznego, które jest współczesnym narzędziem egzekucji, ale to nie jest to samo. Ukrzyżowanie oznacza okropną torturę, ale też ogromny wstyd. Zazwyczaj ukrzyżowani ludzie nie byli grzebani. Ludzie chcieli jak najszybciej zapomnieć o ukrzyżowanym. Takiego poczucia wstydu i okropieństwa już nie znamy w naszej współczesnej zachodniej kulturze.

Do tej pory chodzenie za Jezusem wydawało się może jeszcze ciekawym dla słuchaczy, ale teraz już nie. Teraz stało się jasnym, że naśladowanie bardzo dużo kosztuje.
Królestwo Boże, o którym Jezus mówi, i do którego zaprasza, może przyjść tylko poprzez śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu, i można być częścią tego Królestwa tylko wtedy, jeżeli weźmiesz swój krzyż na siebie i pójdziesz za ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Jezusem.

Jezus mówi w taki sposób, że zaproszenie do naśladowania jest otwarte dla każdego, ale kto rzeczywiście skorzysta z tego zaproszenia? To jest też tematem poprzedniej przypowieści (Ew. Łukasza 14,15-24).

Wyjaśnienie tekstu – w. 28-32

Jezus opowiada dwie bardzo krótkie przypowieści.
Większość ludzi chodzących za Jezusem było raczej biednych i nie byliby w stanie zbudować wieży, z pewnością jednak byli w stanie zrozumieć tą przypowieść.
Ktoś chce budować wieżę. Nie wiemy, czy chodzi o wieżę strażników przy winnicy (czyli stosunkowo małą i prostą), czy wieżę będącą częścią fortyfikacji miasta. Ale to nie jest akurat istotne. Można byłoby użyć przykładu współczesnego: ktoś chce kupić działkę by postawić dom.
Budowanie nie jest sprawą jednego dnia, jest ogromnym wysiłkiem związanym z wielkimi kosztami i pewnym ryzykiem finansowym. Zanim zaczyna się budować, trzeba się zastanowić, posiadać plan, a przede wszystkim obliczyć, czy jest się finansowo w stanie doprowadzić budowę do końca.
Jeżeli ktoś zawiedzie i nie dokończy budowy, oznacza to wstyd. Cała wioska czy miasto będzie o tym mówiło.
Podobnie król, który chce wyruszyć na wojnę, najpierw szacuje, czy ma szansę na zwycięstwo. Inaczej oznaczałoby to klęskę, wstyd, ogromne straty.

Wyjaśnienie tekstu – w. 33
Ostatni werset (w. 33) stanowi podsumowanie całości. W całym fragmencie trzy razy zostało podkreślone: nie może być uczniem moim (w. 26, 27 i 33).
Użyto tu słowa wyrzekać, lub bardziej dosłownie (gr. apotassomai: pożegnać, wyjechać). Jeżeli chcemy iść drogą z Jezusem, oznacza to, że zostawiamy wszystko inne na drugim miejscu.  


Tematy

Jezus i moja rodzina
Więzi rodzinne były bardzo ważne w I wieku, ale Jezus zachęca, aby przemyśleć czy to się ‘opłaca’, jeśli nasza tożsamość jest w naszej rodzinie. W jaki sposób nasza rodzina i nasza tożsamość związana z nią pomoże nam, kiedy staniemy na sądzie ostatecznym przed Bogiem?
Dzisiaj często już nie jest to nasza rodzina, lecz ktoś lub coś innego, co jest na pierwszym miejscu w naszym życiu. W wersecie 26 Jezus mówi, ze mamy ‘nienawidzić’ wszystko, co staje na pierwszym miejscu w naszym życiu, czy to rodzinę, pieniądze, pracę, hobby czy cokolwiek.  Nie w taki sposób, że już nie chcemy mieć nic wspólnego z tym, lecz to, że jest to podporządkowane Jezusowi. Jezus jest Panem, on rządzi w życiu wierzącego, co oznacza, że wszystko jest Mu podporządkowane. 

Obliczenie kosztów
Jeśli chcemy naśladować Jezusa, musimy też wiedzieć co to znaczy. Przypowieść ostrzega przed zbyt szybką i lekkomyślną decyzją dotyczącą naśladowania Jezusa. Brzmi to dziwnie, bo wydaje nam się, że Ewangelia zaprasza i mocno zachęca aby uwierzyć, nawrócić się i zacząć żyć z Jezusem.
W pewnych miejscach w Ewangeliach czytamy, że Jezus kogoś zaprasza, kto po prostu natychmiast zostawia wszystko i idzie za Nim (np. Ew. Mateusza 4,18-22; Ew. Marka 1,16-20). W innych miejscach natomiast Jezus zachęca do przemyślenia, zanim ktoś zdecyduje się na drogę z Nim (Ew. Mateusza 8,18-22; Ew. Łukasza 9,57-62).
Jezus nie chce zniechęcać do naśladowania, ale też nie pragnie jak największej liczby ludzi naśladujących Go, tylko po to, aby mieć wielką ilość.

Kościół głosi Ewangelię zbawienia z łaski, za darmo. Każdy może przyjść do Jezusa takim, jakim jest. Nie trzeba najpierw spełnić pewnych warunków, czy uczynić pewne rzeczy, zanim można przyjść do Jezusa. Ale to jest dopiero początek. Życie chrześcijańskie nie oznacza, że mogę też zostać takim, jakim jestem. Jeżeli ktoś uwierzy, otrzymuje nową tożsamość w Jezusie Chrystusie. To oznacza jednocześnie wyrzeczenie się starej tożsamości i starego życia. Nawrócony człowiek staje się uczniem Jezusa i naśladuje Go. Jeżeli ktoś nie chce tego, bo uważa, że jest to za radykalne i za dużo kosztuje, to nie może być wierzącym i nie jest zbawiony.

Bycie wierzącym nie jest tylko teorią. Wiara w Jezusa niesie ze sobą konsekwencje: są to nawrócenie, kompletna zmianę życia, śmierć starego człowieka, uświęcenie życia. Uczniem Jezusa mogę zostać jeżeli tego naprawdę chcę.
Ale z drugiej strony, muszę oszacować koszty nie bycia uczniem, czyli bycia niewierzącym. Oznacza to wtedy, że nie jestem zbawiony, bo żyję bez Jezusa Chrystusa. To oznacza wieczne potępienie: piekło.
Jedyny ratunek i zbawienie dla człowieka jest w Jezusie Chrystusie.

Decyzja
Bycie uczniem, naśladowanie Jezusa jest skutkiem świadomej decyzji. Nie można być wierzącym z powodu tradycji, przynależności do chrześcijańskiej rodziny. Każdy człowiek musi świadomie zdecydować, czy wierzy, że Jezus jest jedynym Zbawicielem i czy chce Go naśladować. To nigdy nie jest automatyzmem.
Ta decyzja ma konsekwencje. Oznacza to, że Jezus jest na pierwszym miejscu w życiu, oznacza to pożegnanie się z pewnymi nawykami, zwyczajami. To są ‘koszty’, które muszę ‘obliczyć’, aby móc świadomie naśladować Jezusa.
Jezus wszystkich zaprasza do wiecznego życia, ale na Jego warunkach, a są nimi: wiara, że On jest jedynym Zbawicielem oraz bycie Jego uczniem.

Jeżeli ktoś chce być chrześcijaninem, ale nie chce być uczniem, bo jest to za radykalne,  Jezus mówi do niego: oblicz co chcesz. Każdy może być uczniem, ale jeżeli uważasz, że za dużo cię to kosztuje, nie możesz być chrześcijaninem i nie jesteś zbawiony.

Trudne uczniostwo
Może nasuwać się pytanie, czy uczniostwo jest możliwe dla wszystkich, czy tylko dla niektórych.
W historii Kościoła często istniały różne grupy chrześcijan:
- jedna składająca się z prawdziwych oddanych, którzy konsekwentnie oddawali swoje życie Bogu i odpowiednio żyli, zazwyczaj w klasztorach lub innych zamkniętych wspólnotach;
- inni zaś żyli normalnym, codziennym życiem i byli widziani jako mniej oddani Bogu.
Za tym kryje się pogląd, że aby naprawdę oddać się Bogu i naśladować Jezusa, trzeba odłączyć się od świata. Często myślano, że życie w prawdziwym oddaniu się Bogu nie jest możliwe dla zwykłych ludzi; opinia, którą nawet dziś reprezentuje wielu ludzi w Polsce.
To jednak nie jest biblijne. W Biblii nie znajdujemy takiego podziału. Biblia naucza, że każdy wierzący naśladuje Jezusa i jest uczniem. Nie można być chrześcijaninem, nie będąc uczniem Jezusa. Albo innymi słowami: nie można być chrześcijaninem, jeśli nie ‘nienawidzisz’ swojej rodziny (rozumiane tak, jak wyżej opisano).

Niebezpieczeństwo
Wiara chrześcijańska jest praktyczna i aktywna. Wierzymy, że nie przez uczynki jesteśmy zbawieni, lecz tylko z darmowej łaski. Podkreślanie naśladowania może łatwo prowadzić do myślenia, że jednak muszę czynić uczynki, aby być zbawionym. Tak nie jest. Naśladowanie Jezusa, bycie uczniem,  jest procesem, w którym uczymy się jak żyć świętym życiem, z pomocą Ducha Świętego. Jest to związane z owocami wiary.
Należy utrzymać równowagę między zbyt łatwym myśleniem o łasce, które może prowadzić do pewnego automatyzmu i lenistwa oraz postrzegania uczynków jako warunków zbawienia.


09 August 2013

List Jakuba 3,1-12



Studium Biblijne

1 Niechaj niewielu z was zostaje nauczycielami, bracia moi, gdyż wiecie, że otrzymamy surowszy wyrok. 2 Dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybień; jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy.
3 A jeśli koniom wkładamy w pyski wędzidła, aby nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. 4 Także i okręty, chociaż są tak wielkie i gwałtownymi wichrami pędzone, kierowane bywają maleńkim sterem tam, dokąd chce wola sternika.
5 Tak samo i język jest małym członkiem, lecz pyszni się z wielkich rzeczy. Jakże wielki las zapala mały ogień! 6 I język jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło.
7 Bo wszelki rodzaj dzikich zwierząt i ptaków, płazów i stworzeń morskich może być ujarzmiony i został ujarzmiony przez rodzaj ludzki. 8 Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu. 9 Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; 10 z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno.
11 Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką? 12 Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody.


Język jest małym organem w ciele ludzkim, ale może spowodować tak wiele zła i cierpienia.
Okazuje się, że nie jest łatwo człowiekowi panować nad nim. Ten maleńki organ może spowodować zranienie i cierpienie, nie fizyczne, lecz psychiczne, duchowe i społeczne.

Wędzidło jest małym narzędziem, za pomocą którego człowiek może w prosty sposób panować nad koniem, który jest przecież większy i o wiele silniejszy niż on sam. Ten kto kontroluje wędzidło, kontroluje konia.
Podobnie ster jest małym elementem wielkiego statku, a można jednak tym małym narzędziem kierować całym ogromnym statkiem. Mimo przeciwdziałania ze strony wichur i sztormów, za pomocą steru, kapitan jest w stanie pokierować statkiem tak, aby płynął w odpowiednim kierunku.
Są to popularne i znane przykłady w kulturze starożytnej, które mówią, że język jest małym narzędziem, nad którym człowiek powinien panować, nawet jeśli otoczenie jest niespokojne. Nawet jeśli inni wokół mnie uważają, że pewne kłamstwa nie stanowią żadnego problemu, to ja muszę kierować mój statek w dobrym kierunku; kierunku prawdy Bożej.

Trzecia metafora (w. 5) użyta w liście Jakuba jest nieco inna. Język nie jest tylko narzędziem, ale też może być małym płomieniem, powodującym wielki i straszny pożar, niemożliwy w żaden sposób do opanowania. Znane nam są, przekazywane przez media, katastrofalne pożary lasów, trwające nawet tygodniami, prawie nie możliwe do zwalczenia, które są bardzo niebezpiecznie i mogą zniszczyć całe miejscowości i tysiące hektarów lasu.

To jest właśnie to, co może się dziać, kiedy człowiek nie trzyma pod kontrolą języka, którego niszczące działanie może stać się jak pożar, którego już nie da się w żaden sposób utrzymać pod kontrolą.
Chętnie plotkujemy i obgadujemy innych, nie uświadamiając sobie jakie to może mieć skutki. Czasami słyszymy coś - od kogoś innego - o kimś. Przekazujemy to dalej, może w nieco przekształconej formie i informacja zaczyna żyć własnym życiem.
Telewizja prezentuje i komentuje w kilku minutach jakiś ten czy inny problem polityczny, a my już myślimy, że wszystko wiemy i rozumiemy i oskarżamy danego polityka czy inną osobę za to, co uczynił złego w naszych oczach. Często są to jednak fałszywe oskarżenia.
Media są w stanie w bardzo krótkim czasie zniszczyć karierę i życie osobiste polityka. W momencie, kiedy w to wszystko bezkrytycznie uwierzymy i obgadujemy daną osobę, jesteśmy współwinni procesu niszczenia.

Podobnie dziać się może w naszym bliższym otoczeniu. Bardzo łatwo przez nasze plotkowanie i obgadywanie możemy ranić innych.
Pewna kobieta oskarżyła swego ojca, pełniącego funkcję burmistrza w niedużej miejscowości o molestowanie seksualne. Doszło do sprawy sądowej, a jej oskarżenie okazało się nieprawdą, do czego w końcu się przyznała.
Ojciec został uznany przez sąd niewinnym, ale już nie mógł wrócić do pracy, nie mógł się już pokazać w swojej miejscowości. Mimo jasnego wyroku sądowego mieszkańcy wiedzieli lepiej, a w oczach wielu on na zawsze został winnym. Ponieważ telewizja też wmieszała się w tę sprawę, wielu ludzi w kraju potępiło niewinnego człowieka. Jego życie osobiste i zawodowe zostało zrujnowane przez kłamstwo córki, na podstawie którego inni ludzie osądzili go jako winnego.
To właśnie mały ogień, rozpalający cały las, powodujący pożar, którego w żaden sposób nie można już opanować.

Zbyt często nie myślimy o tym, co mówimy. Może to być plotkowanie o koleżance ze szkoły, koledze z pracy, sąsiedzie, co często związane jest z chęci usłyszenia czegoś sensacyjnego, to pewien rodzaj negatywnego zadowolenia z grzechów innych ludzi.
Dzisiaj Internet daje ogromne możliwości dotarcia do różnych informacji.
Na Internecie też możemy pisać to co chcemy i ile chcemy. Wyliczono, że przeciętny człowiek w Europie w ciągu jednego roku pisze tyle samo tekstu, ile zawiera 300 stronnicowa powieść. Większość publikujemy na blogach, forach internetowych, na facebooku i innych mediach. W jakim celu? Czy chcemy przekazać coś sensownego, czy chcemy plotkować, wylewać swoje frustracje? Często po przeczytaniu artykułu natychmiast bezrefleksyjnie reagujemy. Komentarze pod artykułami na stronach internetowych gazet są często obrzydliwe i obraźliwe. Możemy później żałować tego, co napisaliśmy na facebooku zaraz po kłótni z przyjacielem lub z żoną, ale już za późno - słowa poszły w świat i żyją swoim życiem,  już nie panujemy nad nimi. Może to działać jak płomień, który zapalił cały las. 
Szybko reagujemy, odreagujemy nasze emocje i frustracje. Może dzień później już żałujemy, co pisaliśmy o naszym przyjacielu, ale jest już za późno.
Takie reakcje w internecie pokazują kim i jacy jesteśmy: żyjemy według ciała, według standardów naszego egoizmu, czy żyjemy w wierze i miłości? To, co wychodzi z ust, może palić i niszczyć.
Jezus powiedział: Nie to, co wchodzi do ust, kala człowieka, lecz to, co z ust wychodzi, to kala człowieka. (…) Ale co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to kala człowieka. (19) Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, rozpusta, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa. (Ew. Mateusza 15,11 i 18-19).

Plotkowanie, obgadywanie są grzechem, przekroczeniem dziewiątego przykazania. Przekazanie to mówi, że nie wolno kłamać. Kłamstwem jest nie tylko mówienie czegoś, co ewidentnie nie jest prawdą. Kłamstwo często jest bardziej subtelne. Pół-prawda też jest kłamstwem. Plotkowanie oznacza często mówienie o kimś na podstawie częściowych informacji, z których nie jest wiadomym, czy to jest prawda, czy fałsz.
Miłość cieszy się prawdą. Czy kiedy plotkujemy, naprawdę kochamy prawdę?
Czy jeśli słyszymy pewne plotki i wiemy, że to nie prawda, lub tylko częściowo prawda, czy mamy odwagę skorygować?
Wszelkie kłamstwo, nawet najmniejsze pochodzi od szatana.
Już w raju szatan okazał się ojcem kłamstwa (Ew. Jana 8,44). Każdy kto kłamie, bezczelnie i bezpośrednio, ale też bardzo subtelnie (jak często podczas plotkowania), idzie w jego ślady.  

Człowiek jest grzeszny, ma grzeszne serce. Dlatego język często staje się narzędziem zła zamiast dobra.
Tylko nawrócony człowiek może panować nad swym językiem, ponieważ jego serce zostało odnowione przez Ducha Świętego. To nie znaczy, że już nie grzeszy i żadne kłamstwo nie wychodzi z jego ust – niestety tak nie jest. Ale dzięki działaniu Ducha Świętego w wierzącym następuje zmiana. Wtedy słowa są wyrazem tego, jakie jest nasze serce: nawrócone i pełne miłości do Boga i bliźniego. Wtedy mówimy inaczej, używamy naszego języka inaczej, z rozwagą i odpowiedzialnością.

To, co mówimy i sposób w jaki mówimy, jest wyrazem tego kim i jacy jesteśmy. Nasza mowa świadczy o naszym życiu duchowym. Wierzący żyje z łaski w miłości i miłuje Boga i bliźniego jak siebie samego. Miłowanie kogoś i plotkowanie o nim nie idą w parze. Plotkowanie jest wyrazem egoizmu i braku miłości do bliźniego. Nasze słowa objawiają innym co jest w naszym sercu.
Musimy traktować bardzo poważnie to, co powiedział Jezus:
A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu. Albowiem na podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony (Ew. Mateusza 12,36).
Musimy odpowiedzieć za wszystko, co mówimy; także za nasze głupie, raniące żarty, za nasze szybkiego osądzanie innych; za to, co powiedzieliśmy w trakcie kłótni, kiedy nie dostaliśmy tego, co chcieliśmy i również za nasze ‘malutkie’ kłamstwa, których nigdy nikt nie odkrył… Bóg wszystko wie i kiedyś staniemy przed Jego tronem.

03 August 2013

List do Rzymian 1,3-5


Paweł – sługa Chrystusa Jezusa, powołany na apostoła, przeznaczony dla Ewangelii Boga, która wcześniej została ogłoszona przez Jego proroków w Pismach Świętych; Ewangelii o Jego Synu, pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a ustanowionym Synem Boga w mocy według Ducha uświęcenia przez powstanie z martwych; o Jezusie Chrystusie, naszym Panu, poprzez którego otrzymaliśmy łaskę i posłannictwo do posłuszeństwa wiary wśród wszystkich narodów dla Jego imienia, wśród których jesteście i wy, powołani Jezusa Chrystusa. Wszystkim zamieszkałym w Rzymie, umiłowanym Boga, powołanym świętym: Łaska wam i pokój od Boga, naszego Ojca,
i Pana, Jezusa Chrystusa.                  (List do Rzymian 1,1-7)


Tekst ten jest wprowadzeniem do listu do Rzymian i stanowi właściwie podsumowanie całej Ewangelii.
Co to jest Ewangelia? „Ewangelia” znaczy dosłownie ‘dobra nowina. Co jest w takim razie dobrą wiadomością i jak ją rozumiano w czasach Apostoła Pawła. Jak my powinniśmy ją rozumieć?

W żydowskim świecie w pierwszym wieku n.e. Żydzi, słysząc słowo Ewangelia – dobra nowina – myśleli o tekstach z księgi Izajasza. Są to teksty opowiadające o zwiastunie pokoju, nadchodzącym nad górami do Jerozolimy z dobrą wiadomością, mianowicie, o upadku Babilonu i wyzwoleniu Jerozolimy. Oznaczało to, że PAN Bóg wróci do swojego ludu, aby z nim mieszkać. Czytamy w Izajasza 52:

Jak miłe są na górach nogi tego, który zwiastuje radosną wieść, który ogłasza pokój, który zwiastuje dobro, który ogłasza zbawienie, który mówi do Syjonu: Twój Bóg jest królem.
Słuchaj! Twoi strażnicy podnoszą głos, razem radośnie wykrzykują, bo na własne oczy oglądają, jak Pan wraca na Syjon.                         (Izajasz 52, 7-8)

Czytamy: który zwiastuje dobro. Wielu Żydów z pierwszego wieku korzystało z greckiego tłumaczenia Starego Testamentu (tzw. Septuaginta). Apostoł Paweł często cytuje w Nowym Testamencie to greckie tłumaczenie. Sformułowanie, który zwiastuje dobro jest tłumaczone: ten, który przyniesie Ewangelię.

Ewangelia, dobra nowina, oznacza: pokój, zbawienie, ratunek, Bóg Królem, powrót PANA do Syjonu.

Około 400-tu lat przed narodzinami Jezusa znaczna część populacji Izraela została wyprowadzona do Babilonu. Była to kara Boża za ich nieposłuszeństwo wobec Niego. Bóg wielokrotnie ostrzegał przez proroków, że Izrael zostanie ukarany i tak też się stało.

Izrael odczuwał niewolę babilońską jako okres nieobecności Boga.
Po około 70 latach Izrael powrócił do obiecanej ziemi kananejskiej. Świątynia została odbudowana (czytamy o tym w księgach Ezdrasza i Nehemiasza). Jednak w czasie Nowego Testamentu Izrael był okupowany przez rzymską armię, stanowiąc część wielkiego imperium rzymskiego i stracił niepodległość. Wielu Żydów rozumiało to jako nową niewolę, jako karę Bożą. Izrael oczekiwał w tej sytuacji obiecanego Mesjasza, który wyzwoli, wybawi lud z niewoli.
Słowo Ewangelia oznaczało w tym czasie dla Żydów: teraz jest czas, Mesjasz przyszedł i On będzie królem! To On wyzwoli Izraela od wrogów i z niewoli; zamieszka ze swoim ludem i przyniesie mu prawdziwy pokój.

W świecie kultury grecko-rzymskiej, w czasach apostoła Pawła, ten sam wyraz – Ewangelia – miał nieco inne znaczenie. Oznaczał ogłoszenie urodzin Cesarza lub też ogłoszenie o wyborze nowego cesarza.
W momencie śmierci cesarza rzymskiego następował niespokojny i niebezpieczny czas. Często bywało niejasnym, kto będzie następcą cesarza. Walka o władzę nie była rzadkością, czasami doprowadzając nawet do wojen. Dla zwykłych ludzi oznaczało to nic innego, jak czas lęku i niebezpieczeństwa.
Jeżeli zatem został wybrany nowy cesarz, wysyłano posłańców do wszystkich regionów i zakątków imperium, aby ogłosić jego wybór.
Posłańcy przybywali do miast i wchodząc wołali: „Ewangelia, dobra nowina, mamy cesarza!” Była to naprawdę dobra nowina dla mieszkańców, powód do świętowania. Oznaczało to pokój i bezpieczeństwo dla wszystkich ludzi.

Dobra nowina, ‘ewangelia’, oznaczała także żądanie posłuszeństwa. Posłaniec ogłaszał ludziom: mamy nowego cesarza, a teraz na kolana, oddajcie mu chwałę!
Posłaniec nie prosił: proszę pokłońcie się i oddajcie cześć cesarzowi. Nie! On żądał: Pokłoń się i oddaj część cesarzowi, płać mu podatki. Jeśli tego nie uczynisz - poniesiesz karę.
Ewangelia oznaczała więc w grecko-rzymskim świecie pierwszego wieku ogłoszenie pokoju i radości, ale jednocześnie żądanie absolutnego posłuszeństwa.

W tym świecie, takiej kultury, Apostoł Paweł podróżował, odwiedzał miasta i wszędzie, gdzie przychodzi, ogłaszał: Ewangelia! Mam dobrą nowinę: mamy Króla - Jezusa Chrystusa, Mesjasza! Nie cesarz Rzymu, lecz Jezus Chrystus jest królem!


Często definiujemy Ewangelię, jako przebaczenie grzechów, usprawiedliwienie, nową wiarę. Ewangelia nie oznaczała jednak dla Pawła nowej wiary, nowego sposobu zbawienia.
Oczywiście Ewangelia nie może istnieć bez przebaczenia grzechów poprzez krzyż, bez usprawiedliwienia z łaski przez wiarę. Jest oczywistą prawdą, że jesteśmy zbawieni przez Ewangelię. Ale jest to raczej bezpośredni i logiczny wynik Ewangelii.

Samo słowo Ewangelia użyte przez Apostoła Pawła w tym tekście, oznacza przede wszystkim  proklamację, że Jezus Chrystus jest królem.
Dlatego Ewangelia żąda, wymaga posłuszeństwa, nawrócenia się do Boga, żąda wiary.
Przez poddanie się i wiarę w Ewangelię, jesteśmy usprawiedliwieni i pojednani z Bogiem, jesteśmy zbawieni.
Jeśli przeczytamy cały list do Rzymian, to odkryjemy, że posłuszeństwo wiary jest ważnym tematem w całym liście (por. np. Rzymian 4,3; 6,15-23).

Pełny tytuł Jezusa używany przez Apostoła Pawła brzmi: Jezus Chrystus nasz Pan (werset 4). Sowo ‘Chrystus’ stało się dla nas czymś takim, jak nazwisko Jezusa. Jednak w pierwszym wieku ‘Chrystus’, po hebrajsku ‘Mesjasz’ był nazwą urzędu Jezusa. Podobnie jak my używamy np. wyrazu ‘prezydent’. „Mesjasz” wyraża funkcję Jezusa.

Jezus jest Mesjaszem, On jest tym, którego Izrael oczekiwał, On jest tym, który został obiecany w Starym Testamencie. To Mesjasz wybawi człowieka i stworzenie od grzechu i będzie rządził całym światem.


Jezus jest Panem, po grecku: ‘Kurios’. W greckim tłumaczeniu Starego Testamentu, wszędzie święte imię Pana Boga ‘JHWH’ jest przetłumaczone jako ‘Kurios’. Jeśli Apostoł Paweł nazywa Jezusa Kurios, nasz Pan, jest to dla każdego Żyd natychmiast jasne, że Jezus jest Bogiem, najwyższym Panem i Królem.

Jezus jest naszym Panem. Jezus jest Królem. On jest Panem nad całym światem, nad całym stworzeniem. Jezus jest Panem nad wierzącymi i nad niewierzącymi.
Dla niewierzących, którzy odrzucają Jezusa, oznacza to ich sąd ku potępieniu.
Dla wierzących, którzy przyjmują Jezusa, oznacza to, że należą do Niego i mogą z Nim żyć na wieczność.

Dlaczego Apostoł Paweł mówi, że Jezus jest Panem?
Nie dlatego, że Jezus jest potomkiem królewskim z rodu Dawida. Było przecież wielu potomków.
Nie dlatego, że uczynił wiele cudów. Apostołowie też czynili przez Jezusa cuda (por. np. Dzieje Apostolskie 3,1-10; 5,12-16).

Tylko jeden potomek Dawida zmartwychwstał i pokonał śmierć - Jezus Chrystus.
Paweł podkreśla to w wersecie 4:
Ewangelia o Jego Synu, pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a ustanowionym Synem Boga w mocy według Ducha uświęcenia przez powstanie z martwych o Jezusie Chrystusie, naszym Panu.

Jezus posiada władzę, ponieważ powstał z martwych. Jego zmartwychwstanie niezaprzeczalnie wskazuje na to, że On jest Mesjaszem, że On jest Panem całego świata.


W świecie pierwszego wieku n.e. cesarz rzymski był najwyższym autorytetem. Spróbujmy sobie wyobrazić sytuację, kiedy Apostoł Paweł przychodzi do miast będących pod wpływem cesarza i głosi, że w małej prowincji, Palestynie, żył młody Żyd, który został ukrzyżowany przez rzymskie władze, czyli otrzymał najwyższą i najstraszniejszą karę śmierci. Potem jednak zmartwychwstał, a teraz jest najwyższym Królem, najwyższym władcą, przewyższającym samego cesarza.

To musiało dla słuchaczy brzmieć absurdalnie.
Wtedy, podobnie zresztą jak dzisiaj, prawie nikt nie wierzył w możliwości zmartwychwstania. Większość Żydów wierzyło, że na koniec czasów, koniec obecnego świata, będzie zmartwychwstanie wszystkich ludzi, kiedy wszyscy staną przed Bogiem. Ale jedynie i dopiero na końcu czasów; możliwość wcześniejszego zmartwychwstania odrzucali.
Poganie, Greccy, Rzymianie, i wszyscy inni w ogóle nie wierzyli w zmartwychwstanie. Według nich nie było powrotu do życia dla tych, którzy umarli.

Wiara w cielesne zmartwychwstaniem stanowiła, podobnie jak dla wielu współczesnych, absurdalny pomysł. To, co Apostoł Paweł głosił było szalone, absurdalne dla wielu.
W historii Kościoła widzimy, że wielu kaznodziejów i teologów miało podobne problemy z przyjęciem zmartwychwstania, jako faktu i próbowali inaczej rozumieć zmartwychwstanie. Np. jako duchowe doświadczenie, a nie jako prawdziwe, cielesne zmartwychwstanie. Dla wielu jest niezmiernie trudnym, wręcz niemożliwym, aby uwierzyć w zmartwychwstanie.

Jednak rzeczywiste, cielesne, fizyczne zmartwychwstanie jest podstawą wiary chrześcijańskiej. Tylko dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa Apostoł Paweł może głosić to, co głosi. Tylko dzięki zmartwychwstaniu możemy głosić Ewangelię. Bez prawdziwego, cielesnego zmartwychwstania Jezusa Chrystusa Ewangelia nie miałaby sensu. Krzyża i zmartwychwstania nie można od siebie oddzielić.
Bez zmartwychwstania Chrystusa nie byłoby Ewangelii!.

Apostoł Paweł głosi: Jezus z Nazaretu to ukrzyżowany Chrystus, ukrzyżowany za nasze grzechy, aby pojednać nas z Bogiem. On zmartwychwstał z martwych, On żyje i jest teraz najwyższym Królem.

Absurdalne, ale mimo tego wielu ludzi uwierzyło w to, co Apostoł Paweł głosił. Jak to możliwe? Stało się to możliwe jedynie za sprawą Ducha Świętego, który jest autorem wiary w sercach ludzkich.
To dotyczy także nas dzisiaj: wierzymy tylko dzięki Duchowi Świętemu, który porusza nasze serca do wiary. Tylko przez Ducha Świętego jesteśmy w stanie wyznać, że Jezus Chrystus jest naszym Panem.

Apostoł Paweł, pisząc list do chrześcijan w Rzymie, stolicy wielkiego imperium rzymskiego, miejsca gdzie mieszka cesarz, najwyższy autorytet,od początku listu ogłasza, że nie cesarz, lecz Jezus z Nazaretu jest Panem świata.

W tym czasie, w rzymskim imperium, istniał mocno rozwijający się kult cesarza. Kult cesarza stał się najważniejszą religią. Obywatele byli zobowiązani oddawać pokłon cesarzowi, miało to oprócz znaczenia politycznego, znaczenie także religijne. W momencie śmierci cesarza ogłaszano, że jest on bogiem. Przez to jego następca, nowy cesarz, stawał się synem bożym, któremu należało oddać pokłon.

Apostoł Paweł głosi w tym kontekście: Nie! Nie cesarz, lecz tylko Jezus z Nazaretu jest najwyższym Panem, tylko Jezus jest prawdziwym Synem Bożym.
Władza i panowanie cesarza zostały tym samym przez Apostoła zakwestionowane. W tym kontekście zmartwychwstanie miało także znaczenie polityczne, ponieważ to, co głosił Apostoł Paweł było niebezpieczne. Władcy świata zostaną skonfrontowani z całkiem inną i nową rzeczywistością.


Jezus jest Panem świata. On nie jest tylko Panem duchowego świata, On nie jest tylko Panem mojego życia duchowego. On nie jest tylko Panem wierzących.
Nie, Jezus jest Panem, Królem całego świata, całego stworzenia, całego kosmosu. On jest Panem mojego całego życia, we wszystkich jego aspektach. Wszystko co czynię, mówię i myślę - Jemu podlega.
To ma znaczenie nie tylko dla mojego życia duchowego, dla mojej wiary, ale i również dla całego społeczeństwa.
Nie ma ani jednego centymetra w świecie, nie ma ani jednej sekundy, w której Jezus nie mówi: to moje (C.S. Lewis)
Jezus jest Panem, Królem całego świata. Wielu nie uznaje Go za Króla, ale 

Bóg nad wszystko Go wywyższył, i obdarzył imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imie Jezusa zgęło się każde kolano w niebiosach, na ziemi i pod ziemią i aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem       (Filipian 2,9-11)


Przyjrzyjmy się naszemu życiu? Czy Jezus jest naprawdę królem w i nad moim życiem? Czy jest On naprawdę Królem, panującym nad wszystkimi sekundami mojego czasu? Czy w moim codziennym życiu, we wszystkim co czynię i myślę, czy rzeczywiście oddaje Mu chwałę.

Moje wyznanie, proklamacja, że Jezus jest Królem oznacza, że wielu rzeczy nie czynię, że decyduję często inaczej, niż wielu moich kolegów, moich bliźnich. To oznacza, że żyję inaczej niż niewierzący. Naraża nas to oczywiście niejednokrotnie na niezrozumienie ze strony kolegów, znajomych, często na drwiny. Może inni uważają, że jesteśmy zwariowani, pragnąc żyć, jak naucza Biblia.
Co wtedy czynimy?
Czy naprawdę pragniemy żyć, będąc posłusznymi Jezusowi we wszystkim?

W daszej części tego rozdziału (werset 16) Apostoł Paweł mówi:
Nie wstydzę się bowiem Ewangelii, gdyż jest ona mocą Boga ku zbawieniu dla każdego wierzącego… (Rzymian 1,16)
Czy i my również możemy to o sobie powiedzieć: Nie wstydzę się Ewangelii?
Jeżeli nie wstydzę się Ewangelii to oznacza, że ją głoszę.
Głoszę Ewangelię nie tylko słowem, ale i swoim życiem. Jeżeli żyjemy Ewangelią, ludzie wśród których żyjemy dostrzegają, że jesteśmy inni, że nie należymy do tego świata, lecz należymy do Jezusa Chrystusa i naśladujemy Go. Głosimy też Ewangelię naszymi słowami. Głosimy, jak Apostoł Paweł, Ewangelię, że jest tylko jeden prawdziwy Król, Jezus. On jest Chrystusem, Mesjaszem. Tylko przez jego śmierć na krzyżu i przez jego zmartwychwstanie możemy zostać zbawionymi i pojednać się z Bogiem.

Czy głosimy to rzeczywiście wszystkim niewierzącym, których spotykamy na swej życiowej drodze?
Czy może wolimy nie mówić tego tak stanowczo? Wielu uważa to za aroganckie, nietolerancyjne, a my nie chcemy być uważani za nietolerancyjnych i aroganckich.
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, głupstwem dla pogan… (1 Koryntian 1,23)
Nie bądźmy zdziwieni, kiedy inni wokół nas będą uważać nas za wariatów, nie rozumiejąc nas, stwierdzą że jesteśmy nienormalni. Biblia mówi, że tego możemy się spodziewać. Wierzymy w Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, zmartwychwstałego, Pana świata. To absurd dla wielu, ale dla wierzących to wyzwalająca moc Ewangelii.

Wiara oznacza posłuszeństwo. To jest trudne, szczególnie w sytuacji gdy inni, a szczególnie nasi najbliżsi, nas nie rozumieją.
Duch Święty jest także autorem posłuszeństwa wiary w naszych sercach. On pomoże nam, aby wierzyć i aby żyć w wierze. On pomaga nam, abyśmy oddali Jezusowi chwałę.
Jezus wysłał nas w świat, aby głosić Ewangelię (por. Ew. Mateusza 28,18-20) ale też zapewnił, że nie jesteśmy sami, On jest z nami. Bóg zsyła Ducha Świętego, który daje każdemu chrześcijaninowi moc, aby świadczyć.
Gdy Duch Święty zstąpi na was, weźmiecie Jego moc i będziecie Moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, w Samarii i aż po krańce ziemi. (Dz. Apostolskie 1,8).


Ewangelia jest przeciw wszelkiemu relatywizmowi. Apostoł Paweł żył i działał w relatywistycznym świecie. Było to społeczeństwo przesiąknięte religijnym pluralizmem: istniało wiele religii, wielu bogów, każdy naród posiadał swoich własnych bogów. Właściwie podobnie jak obecnie, gdzie wiele grup, czy całe narody mają swoich własnych bogów.
W świecie przepełnionym relatywizmem Paweł głosił, że nie ma relatywizmu, że Jezus jest jedynym Panem, że jest tylko jeden prawdziwy Bóg. Człowiek może być posłuszny tylko Jezusowi. Tak jak Apostoł Paweł był powołany, aby głosić Ewangelię, podobnie my jesteśmy dzisiaj powołani, aby ją głosić. Ewangelia była wówczas dla wielu podobnie arogancka i absurdalna, tak jak dzisiaj. Ewangelia jednak to nie absurd, ale Dobra Nowina dla całego świata.