10 August 2020

I Ks. Mojżeszowa / Ks. Rodzaju 11:1-9

 Artykuł w formacie PDF tutaj lub tutaj.

Bezsilność człowieka

W raju człowiek zgrzeszył, ale mimo upadku, nie przestał być człowiekiem, nie stał się zwierzęciem lub demonem. Każdy człowiek, czyli każdy grzesznik, nadal stworzony jest na obraz Boga, co oznacza, że ma umysł, którego może używać, aby myśleć i jest w stanie rozumieć Boże objawienie, jeśli Bóg mu otworzy oczy i serce.

Mimo upadku w grzech, w człowieku pozostał płomień naturalnego światła, którym jest umiejętność racjonalnego myślenia oraz świadomość moralna. Oznacza to, że każdy człowiek, mimo grzechu, ma podstawową świadomość istnienia Boga oraz świadomość dobra i zła. Wielu podkreśla ten płomień twierdząc, że przez tą umiejętność człowiek jest w stanie sam z siebie nawrócić się i poznać Boga. Prawda jednak jest następująca: grzech dotknął naturę człowieka do tego stopnia, że jest przez to zepsuty, co oznacza, że nie jest w stanie uczynić czegokolwiek dobrego w oczach Boga. Mówiąc innymi słowami: cokolwiek człowiek by uczynił, nie jest to w stanie zmniejszyć jego winy i skłonić Boga do tego, aby go przyjął.

 

Oczywiście należy przyznać, że człowiek jest zdolny do dobrych czynów w codziennym życiu. Gdyby Bóg pozostawił człowieka kompletnie w jego grzeszności, każdy byłby taki, jak najgorszy i najbardziej bezsumienny przestępca. Dobry Bóg jednak obdarzył ludzkość ogólną łaską, co sprawia, że świat nie jest tak zły, jakim potencjalnie mógłby być. Należy jednak pamiętać, że ogólna łaska nie daje ani zbawienia, ani możliwości nawrócenia się.

Mimo tego płomienia lub lepiej, śladu światłości, żaden człowiek nie jest w stanie samodzielnie uwierzyć Ewangelii. Gdyby tak było, uwierzenie i nawrócenie byłoby dobrym uczynkiem człowieka, dokonanym na podstawie śladu światłości, który w nim jeszcze pozostał. Musiałby coś wykonać, uwierzyć, aby móc być zbawionym, ale wtedy zbawienie nie byłoby tylko z łaski, lecz z łaski plus uczynku człowieka.

Problem naszego grzechu jest następujący: nie jesteśmy w stanie skorzystać z tego płomienia światła w nas ku dobremu. Zamiast dojść do Boga, człowiek z natury coraz bardziej oddala się od Niego i ciągle na nowo buntuje się przeciwko Niemu, powiększając przez to swoje winy i swój grzech.

Dzieje się tak, ponieważ człowiek jest kompletnie bezsilny, by czynić cokolwiek dobrego, co mogłoby Bogu się podobać. Tylko przez łaskę człowiek może zostać zbawiony. Tylko jeśli Bóg sam go powoła i da mu wiarę, człowiek jest w stanie uwierzyć Ewangelii. Tylko przez Ducha Świętego, człowiek może się nawrócić, wyznać, że jest grzesznikiem i wyznać, że tylko przez Jezusa Chrystusa może być zbawiony. Człowiek przez grzech nie jest ciężko chory, lecz jest martwy, jak Apostoł Paweł pisze: I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów (Ef. 2:1; I Mj. 6:5; 8:21). Choremu człowiekowi możesz powiedzieć, aby podał ci rękę i być może uczyni to, bo jeszcze w nim jest życie.  Natomiast mówienie do kogoś martwego nie ma sensu, bo nie zareaguje i nie będzie w stanie cokolwiek uczynić. Przez grzech jesteśmy martwi i to, że możemy nawrócić się, narodzić się na nowo, jest tylko i wyłącznie łaską Bożą: Bóg (…) nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni (Ef. 2:5). 

 

Płomień lub ślad światłości w człowieku nie przybliża go do Boga. Co w takim razie z Prawem Bożym? Bóg dał swoje Prawo, podsumowane w dekalogu, który objawia wolę Bożą dla człowieka. Czy człowiek nie może stać się bardziej sprawiedliwy czyniąc to, czego wymaga Prawo Boże?

Wręcz przeciwnie, Prawo Boże jeszcze bardziej objawia wielkość grzechu człowieka i jego winy (Rz. 2:17-24). Prawo Boże nie jest w stanie zbawić człowieka i nie wskazuje na zbawienie, lecz raczej przekonuje go o jego winie wobec Boga, o jego beznadziejnej sytuacji, gdyż uświadomia mu, że stoi jako niesprawiedliwy grzesznik wobec świętego i sprawiedliwego Boga.

Prawo jest co prawda wychowawcą prowadzącym do Chrystusa (Gal. 3:24), ale samo Prawo nie objawia nam zbawienia w Chrystusie. Prawo nie daje człowiekowi siły, aby wyjść z jego nędzy z powodu grzechu. Prawo uczyniło człowieka bezsilnym (Rz. 8:3), ale Bóg zesłał swego Syna, aby wykonał Prawo i zapłacił karę za ludzkie grzechy. Tylko dzięki dziełu Chrystusa, jesteśmy w stanie żyć z Bogiem. Chrystus uczynił wszystko, my możemy tylko przyjąć to wiarą, a nawet wiara jest darem Bożym (Ef. 2:8).

 

Od czasów humanizmu (XV/XVI wiek) i oświecenia (XVIII wiek) człowiek w zachodnim świecie zaczął coraz bardziej pozytywnie myśleć o sobie, o swoich możliwościach oraz o swoim duchowym stanie. Przez mocne wpływy humanizmu i oświecenia w obecnej kulturze, także wewnątrz kościołów i zborów, jest dzisiaj niemile widzianym podkreślanie, że człowiek jest zepsuty przez upadek. Biblijna nauka podkreślająca bezsilność człowieka i to, że sam nie jest w stanie o własnych siłach uwierzyć, nawet w większości kościołów chrześcijańskich jest nieakceptowana. Natomiast powszechnie podkreśla się, że człowiek jest w stanie uczynić coś dobrego, nawet jeśli tylko w niewielkim stopniu, oraz to, że Bóg wynagrodzi starania człowieka.

Teologia i kultura XVIII i XIX wieku zostały zdominowane przez taki sposób myślenia, co poskutkowało moralizującym myśleniem i nauczaniem, wyrażanym w wielu tekstach teologicznych i literackich. To, co obecnie widzimy jest niczym innym niż humanizmem w nowej formie, gdzie nie Bóg, lecz człowiek znajduje się w centrum, a Bóg ma się podporządkować standardom i ideałom człowieka.

 

Niektórzy byli przekonani, że trzymanie Prawa Bożego może być środkiem nowego narodzenia. Czyli, przez starania i początki posłuszeństwa, człowiek byłby w stanie dojść do nawrócenia (takie nauczanie widzimy np. u Tomasza z Akwinu i u remonstrantów lub arminianów). Oznacza to, że moc posłuszeństwa byłaby silniejsza niż grzeszna natura człowieka, co z kolei oznaczałoby, że człowiek jednak jest w stanie coś małego sam uczynić dla swojego zbawienia. Zbawienie nie byłby wtedy tylko i wyłącznie z łaski.

Problemem z tym obecnie bardzo popularnym sposobem myślenia jest, że poważnie lekceważy nasz stan wobec Boga, objawiony przez Słowo Boże. Ludzkie ideały zostają przedłożone nad ideały Boże. Takie myślenie zaprzecza faktowi, że człowiek jest martwy przez grzech, a więc jest niezgodne ze Słowem Bożym.

 

Erazm z Rotterdamu twierdził, że sam fakt, że istnieje Prawo Boże musi oznaczać, ze człowiek jest w stanie trzymać się go, więc ma wolną wolę i może sam decydować, czy trzymać się Prawa czy nie. Marcin Luter reagował na to, słusznie twierdząc, że człowiek jest co prawda stworzeniem posiadającym wolną wolę, ale przez własny grzech (upadek) stał się niewolnikiem grzechu i nie jest w stanie sam wybrać życia lub zbawienia (szczególnie pisze o tym w swoim dziele „De servo arbitrio” – O niewolnej woli, 1525 r.). Prawo Boże pokazuje nam, co powinniśmy czynić, ale nigdy o własnych siłach nie jesteśmy w stanie uzyskać zbawienia. Tylko Jezus Chrystus, Syn Boży, mógł wykonać to, czego my nie mogliśmy. Tylko kiedy Duch Święty odrodzi nas, jesteśmy w stanie nawrócić się i uwierzyć.

Nie płomień w człowieku, ani Prawo Boże, lecz tylko Ewangelia wolnej łaski jest mocą Bożą ku zbawieniu wierzącego (Rz. 1:16).