10 August 2020
Bezsilność człowieka
W raju człowiek zgrzeszył, ale mimo upadku, nie przestał być człowiekiem, nie stał się zwierzęciem lub demonem. Każdy człowiek, czyli każdy grzesznik, nadal stworzony jest na obraz Boga, co oznacza, że ma umysł, którego może używać, aby myśleć i jest w stanie rozumieć Boże objawienie, jeśli Bóg mu otworzy oczy i serce.
Mimo upadku w
grzech, w człowieku pozostał płomień naturalnego światła, którym jest
umiejętność racjonalnego myślenia oraz świadomość moralna. Oznacza to, że każdy
człowiek, mimo grzechu, ma podstawową świadomość istnienia Boga oraz świadomość
dobra i zła. Wielu podkreśla ten płomień twierdząc, że przez tą umiejętność
człowiek jest w stanie sam z siebie nawrócić się i poznać Boga. Prawda jednak
jest następująca: grzech dotknął naturę człowieka do tego stopnia, że jest
przez to zepsuty, co oznacza, że nie jest w stanie uczynić czegokolwiek dobrego
w oczach Boga. Mówiąc innymi słowami: cokolwiek człowiek by uczynił, nie jest to
w stanie zmniejszyć jego winy i skłonić Boga do tego, aby go przyjął.
Oczywiście należy
przyznać, że człowiek jest zdolny do dobrych czynów w codziennym życiu. Gdyby
Bóg pozostawił człowieka kompletnie w jego grzeszności, każdy byłby taki, jak
najgorszy i najbardziej bezsumienny przestępca. Dobry Bóg jednak obdarzył
ludzkość ogólną łaską, co sprawia, że świat nie jest tak zły, jakim potencjalnie
mógłby być. Należy jednak pamiętać, że ogólna łaska nie daje ani zbawienia, ani
możliwości nawrócenia się.
Mimo tego
płomienia lub lepiej, śladu światłości, żaden człowiek nie jest w stanie samodzielnie
uwierzyć Ewangelii. Gdyby tak było, uwierzenie i nawrócenie byłoby dobrym uczynkiem
człowieka, dokonanym na podstawie śladu światłości, który w nim jeszcze
pozostał. Musiałby coś wykonać, uwierzyć, aby móc być zbawionym, ale wtedy
zbawienie nie byłoby tylko z łaski, lecz z łaski plus uczynku człowieka.
Problem naszego grzechu jest następujący: nie jesteśmy w stanie skorzystać z tego płomienia światła w nas ku dobremu. Zamiast dojść do Boga, człowiek z natury coraz bardziej oddala się od Niego i ciągle na nowo buntuje się przeciwko Niemu, powiększając przez to swoje winy i swój grzech.
Dzieje się
tak, ponieważ człowiek jest kompletnie bezsilny, by czynić cokolwiek dobrego, co
mogłoby Bogu się podobać. Tylko przez łaskę człowiek może zostać zbawiony.
Tylko jeśli Bóg sam go powoła i da mu wiarę, człowiek jest w stanie uwierzyć
Ewangelii. Tylko przez Ducha Świętego, człowiek może się nawrócić, wyznać, że
jest grzesznikiem i wyznać, że tylko przez Jezusa Chrystusa może być zbawiony.
Człowiek przez grzech nie jest ciężko chory, lecz jest martwy, jak Apostoł
Paweł pisze: I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów
(Ef. 2:1; I Mj. 6:5; 8:21). Choremu człowiekowi możesz powiedzieć, aby podał ci
rękę i być może uczyni to, bo jeszcze w nim jest życie. Natomiast mówienie do kogoś martwego nie ma
sensu, bo nie zareaguje i nie będzie w stanie cokolwiek uczynić. Przez grzech
jesteśmy martwi i to, że możemy nawrócić się, narodzić się na nowo, jest tylko
i wyłącznie łaską Bożą: Bóg (…) nas, umarłych na skutek występków, razem z
Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni (Ef. 2:5).
Płomień lub
ślad światłości w człowieku nie przybliża go do Boga. Co w takim razie z Prawem
Bożym? Bóg dał swoje Prawo, podsumowane w dekalogu, który objawia wolę Bożą dla
człowieka. Czy człowiek nie może stać się bardziej sprawiedliwy czyniąc to, czego
wymaga Prawo Boże?
Wręcz
przeciwnie, Prawo Boże jeszcze bardziej objawia wielkość grzechu człowieka i
jego winy (Rz. 2:17-24). Prawo Boże nie jest w stanie zbawić człowieka i nie wskazuje
na zbawienie, lecz raczej przekonuje go o jego winie wobec Boga, o jego
beznadziejnej sytuacji, gdyż uświadomia mu, że stoi jako niesprawiedliwy
grzesznik wobec świętego i sprawiedliwego Boga.
Prawo jest co
prawda wychowawcą prowadzącym do Chrystusa (Gal. 3:24), ale samo Prawo
nie objawia nam zbawienia w Chrystusie. Prawo nie daje człowiekowi siły, aby
wyjść z jego nędzy z powodu grzechu. Prawo uczyniło człowieka bezsilnym (Rz.
8:3), ale Bóg zesłał swego Syna, aby wykonał Prawo i zapłacił karę za ludzkie
grzechy. Tylko dzięki dziełu Chrystusa, jesteśmy w stanie żyć z Bogiem.
Chrystus uczynił wszystko, my możemy tylko przyjąć to wiarą, a nawet wiara jest
darem Bożym (Ef. 2:8).
Od czasów
humanizmu (XV/XVI wiek) i oświecenia (XVIII wiek) człowiek w zachodnim świecie
zaczął coraz bardziej pozytywnie myśleć o sobie, o swoich możliwościach oraz o
swoim duchowym stanie. Przez mocne wpływy humanizmu i oświecenia w obecnej
kulturze, także wewnątrz kościołów i zborów, jest dzisiaj niemile widzianym
podkreślanie, że człowiek jest zepsuty przez upadek. Biblijna nauka
podkreślająca bezsilność człowieka i to, że sam nie jest w stanie o własnych
siłach uwierzyć, nawet w większości kościołów chrześcijańskich jest
nieakceptowana. Natomiast powszechnie podkreśla się, że człowiek jest w stanie uczynić
coś dobrego, nawet jeśli tylko w niewielkim stopniu, oraz to, że Bóg wynagrodzi
starania człowieka.
Teologia i
kultura XVIII i XIX wieku zostały zdominowane przez taki sposób myślenia, co poskutkowało
moralizującym myśleniem i nauczaniem, wyrażanym w wielu tekstach teologicznych
i literackich. To, co obecnie widzimy jest niczym innym niż humanizmem w nowej
formie, gdzie nie Bóg, lecz człowiek znajduje się w centrum, a Bóg ma się
podporządkować standardom i ideałom człowieka.
Niektórzy byli
przekonani, że trzymanie Prawa Bożego może być środkiem nowego narodzenia. Czyli,
przez starania i początki posłuszeństwa, człowiek byłby w stanie dojść do
nawrócenia (takie nauczanie widzimy np. u Tomasza z Akwinu i u remonstrantów
lub arminianów). Oznacza to, że moc posłuszeństwa byłaby silniejsza niż grzeszna
natura człowieka, co z kolei oznaczałoby, że człowiek jednak jest w stanie coś
małego sam uczynić dla swojego zbawienia. Zbawienie nie byłby wtedy tylko i
wyłącznie z łaski.
Problemem z tym
obecnie bardzo popularnym sposobem myślenia jest, że poważnie lekceważy nasz
stan wobec Boga, objawiony przez Słowo Boże. Ludzkie ideały zostają przedłożone
nad ideały Boże. Takie myślenie zaprzecza faktowi, że człowiek jest martwy
przez grzech, a więc jest niezgodne ze Słowem Bożym.
Erazm z
Rotterdamu twierdził, że sam fakt, że istnieje Prawo Boże musi oznaczać, ze
człowiek jest w stanie trzymać się go, więc ma wolną wolę i może sam decydować,
czy trzymać się Prawa czy nie. Marcin Luter reagował na to, słusznie twierdząc,
że człowiek jest co prawda stworzeniem posiadającym wolną wolę, ale przez
własny grzech (upadek) stał się niewolnikiem grzechu i nie jest w stanie sam wybrać
życia lub zbawienia (szczególnie pisze o tym w swoim dziele „De servo arbitrio”
– O niewolnej woli, 1525 r.). Prawo Boże pokazuje nam, co powinniśmy czynić,
ale nigdy o własnych siłach nie jesteśmy w stanie uzyskać zbawienia. Tylko
Jezus Chrystus, Syn Boży, mógł wykonać to, czego my nie mogliśmy. Tylko kiedy
Duch Święty odrodzi nas, jesteśmy w stanie nawrócić się i uwierzyć.
Nie płomień w
człowieku, ani Prawo Boże, lecz tylko Ewangelia wolnej łaski jest mocą Bożą ku
zbawieniu wierzącego (Rz. 1:16).